John Elkington, jeden z pionierów sustainability i twórca pojęcia Tripple Bottom Line, kilka lat temu wykonał niespodziewany ruch. Po ćwierćwieczu funkcjonowania TBL wycofał tę koncepcję tak jak producenci wycofują z rynku urządzenia, w których wykryto usterkę. To bardzo niestandardowe postępowanie w przypadku czegoś, co nie jest fizycznym produktem, a koncepcją z zakresu zarządzania. Nieskonkretyzowane jeszcze plany Komisji Europejskiej dotyczące zrównoważonych finansów i obowiązków sprawozdawczych w zakresie zrównoważonego rozwoju wydają się naśladować to, co zrobił Elkington. Na czym polegają te podobieństwa?
Tripple Bottom Line to koncepcja, która umożliwiała ocenę wpływu środowiskowego, społecznego i gospodarczego przedsiębiorstwa. To na jej bazie wyrosły różne systemy sprawozdawczości zrównoważonego rozwoju, m.in. takie jak GRI, EPL czy raportowanie zintegrowane. Jednak TPL nie miała służyć jedynie do pełniejszej rachunkowości działalności przedsiębiorstw. Celem koncepcji była systemowa zmiana, która miała stopniowo doprowadzić do przekształcenia gospodarki kapitalistycznej. Łączne uwzględnianie kwestii środowiskowych, ekonomicznych i społecznych miało napędzać wzrost rynkowych rozwiązań sprzyjających równowadze i zastępowaniu lub wygaszaniu tych sektorów gospodarki, które szkodziły trwałości rozwoju.
Jednak po 25 latach John Elkington uznał, że TPL, mimo wielu korzystnych efektów, niedostatecznie przyczyniała się do zmiany i na przełomie 2018 i 2019 roku wycofał ją. Jeśli wczytamy się dokładniej w jego artykuł w Harvard Business Review, zobaczymy, że nie jest on bynajmniej wezwaniem do porzucenia koncepcji, lecz do skupienia się na tych jej aspektach, które niedostatecznie zostały rozwinięte.
Mam wrażenie, że Komisja Europejska próbuje teraz zrobić podobny ruch, tylko nie tłumaczy go tak przejrzyście, jak zrobił to Elkington.
Proponuję Wam drobne ćwiczenie intelektualne: przeczytajcie motywy dyrektywy CSRD, rozporządzeń w sprawie Taksonomii i SFDR oraz dyrektywy CSDDD. Same motywy (te pierwsze kilkadziesiąt numerowanym akapitów, które poprzedzają pierwszy artykuł każdego aktu prawnego), bez czytania samych przepisów. I porównajcie je później ze szczegółowymi zapisami artykułów, a jeszcze lepiej przepisów wykonawczych. I z tym, co faktycznie na co dzień robicie w spółkach, żeby wypełnić wymogi tych wszystkich regulacji. Widzicie pewien rozdźwięk?
Intencją Planu działania: finansowanie zrównoważonego wzrostu gospodarczego z 2018 roku, czyli źródła wszystkich regulacji, z którymi dziś się mierzymy, było zmobilizowanie i usprawnienie przepływu setek miliardów euro rocznie na finansowanie nowych, rozwojowych gałęzi gospodarki, które umożliwią Europie nie tylko zrównoważony rozwój, ale też stanie się liderem w wielu dziedzinach. A tymczasem zajmujemy się drobiazgową rachunkowością pojedynczych kilogramów CO2 oraz tłumaczeniem przed biegłymi rewidentami, czy aby na pewno dobrze policzyliśmy liczbę godzin przeznaczonych na szkolenia pracowników.
To nie o to chodziło. Dobrze, że Komisja Europejska dostrzegła, że celem zmian nie jest sprawozdawczość dla samej sprawozdawczości. Chodziło i nadal chodzi o systemową zmianę, o umożliwienie europejskim przedsiębiorstwom stania się globalnymi liderami, którzy mogą rozwijać się na solidnych podstawach i uczynienie ich odpornymi na zawirowania, których nie brakuje i których będzie jeszcze więcej w przyszłości.
Oczywiście dane ESG dalej będziemy gromadzić i przeliczać, ale przede wszystkim są nam one potrzebne, żeby móc aktywnie, strategicznie zarządzać zmianą. W zrównoważonym rozwoju chodzi przecież o rozwój, o tworzenie wartości. A żeby ją tworzyć, przedsiębiorstwa muszą być odporne. Stoi przed nimi wiele wyzwań. Te dotyczące raportowania są najprostsze do zarządzenia, bo zależą od przepisów prawa, które przecież można zmodyfikować. Potrzeb ludzi odzwierciedlonych w prawach człowieka albo granic planetarnych nie da się zmienić, a to one ostatecznie wyznaczają ramy, w których wszyscy się poruszamy.